Raport w sprawie zmian klimatu

Druzgocące skutki zmian klimatycznych oraz konflikty, które toczyć się będą o zanikające zasoby, np. wody, mogą być przyczyną potężnych migracji, na które – jak obawiają się eksperci – świat jest zupełnie nieprzygotowany. Opracowali oni także listę dzisięciu krajów, najbardziej narażonych na ryzyko w związku ze zmianami klimatycznymi.
W opublikowanym właśnie raporcie, międzynarodowa organizacja charytatywna Christian Aid przewiduje, że co najmniej miliard ludzi będzie zmuszone do porzucenia swoich domów od teraz do 2050 roku.
Przewidywania te opierają się na nowym raporcie brytyjskiej firmy konsultingowej Maplecroft, która stwierdziła, że państwa rozwijające się w Azji i Afryce w ciągu następnych 30 lat staną przed największą groźbą związaną z globalnym ociepleniem. Bieda oraz nisko położone regiony przybrzeżne w Bangladeszu narażą tamtejszą ludność na zalewanie oraz występowanie potężnych cyklonów, a znajdujące się na drugim miejscu Indie będą narażone na naciski wywierane przez wciąż rosnącą populację liczącą ponad miliard ludności.
Wydział Ludnościowy ONZ (United Nations Population Division - UNDP) szacuje, że już teraz liczba osób migrujących jest bezprecedensowa i wynosi około 200 milionów, a szef ds. uchodźctwa Antonio Guterres wzywa bogatsze kraje do bardziej sprawiedliwego dzielenia się tym ciężarem z państwami rozwijającymi się, aby zwiększyć solidarność z tymi państwami.
Wielu ludzi z Zachodu obawia się napływu emigrantów z biedniejszych państw, ale eksperci mówią, że większość uchodźców woli zostać blisko swych domów, co zwiększa jeszcze nacisk na państwa najbiedniejsze i jest przyczyną kolejnych konfliktów.
Kraje najbardziej narażone na ryzyko w związku ze zmianami klimatycznymi: (Źródło: Maplecroft)
1) Bangladesz
2) Indie
3) Madagaskar
4) Nepal
5) Mozambik 
6) Filipiny 
7) Haiti
8) Afganistan
9) Zimbabwe
10) Myanmar (Birma)
Jako przykład agencja ONZ ds. uchodźców podaje, że w Pakistanie jest około 1,7 miliona Afgańczyków, a ponad trzy czwarte uchodźców znajduje się w obrębie Azji i Afryki.
Jest to jednak zaledwie ułamek tego, co mogą spowodować zmiany klimatyczne oraz konflikty z nimi związane. To one będą „siłami napędzającymi” migrację, ale poza nimi będą istniały także inne czynniki, na przykład w czasach globalnej recesji bogatsze państwa będą przyciągały wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych pracowników, dzięki czemu będą mogły zrekompensować sobie mniejszy odsetek narodzin oraz wypłaty emerytur dla starszej części społeczeństwa.
Eksperci zwracają też uwagę na fakt, że często w sposób błędny mówi się o migracji, podając dane, że zmniejszyła się liczba wniosków o azyl w innych państwach. Jak podaje Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organisation for Economic Co-Operation and Development - OECD), liczba ta zmniejszyła się z 450 tysięcy w 1999 roku do 270 tysięcy w zeszłym roku.
Te liczby nie odzwierciedlają jednak całej historii. Nawet ostrzejsze prawo i lepiej pilnowane granice nie zatrzymają tych, którzy będą zdeterminowani, by dotrzeć do jakiegoś kraju. Eksperci mówią, że w takich przypadkach wykorzystywane są na przykład fałszywe papiery, czy łodzie wypełnione emigrantami.
- Dowody pokazują, że to nie powstrzymuje tak naprawdę nielegalnych imigrantów; sprowadza ich jedynie do podziemia, narażając ich na większe ryzyko – mówi Khalid Koser z Genewskiego Ośrodka ds. Polityki i Bezpieczeństwa. – Więc jeśli mieszkańcy Bangladeszu zaczną uciekać przed podnoszącym się poziomem morza w Zatoce Bengalskiej i zechcą pojechać do Wielkiej Brytanii, i tak znajdą na to sposób.
Powszechne obawy związane z imigrantami, zwłaszcza tymi szukającymi azylu, to przekonanie, że ludzie ci obciążają społeczeństwo poprzez korzystanie z różnego rodzaju świadczeń, są przyczyną wzrostu przestępczości, a nawet terroryzmu, dając jednocześnie niewiele w zamian społeczeństwu. Eksperci zauważają jednak, że obiektywne liczby pokazują, że te obawy to tylko mity.
Od początku nawet ci imigranci, którzy nie płacą podatków, i tak wykonują prace, które ktoś musi zrobić. – Większość imigrantów pracuje – mówi Koser – wielu z nich płaci podatki i nie korzysta z pomocy społecznej. W sumie więc prawie zawsze zapewniają jakiś zysk.
Jednak apele ONZ do Zachodu, by przyjmować więcej uchodźców często odbijają się od ściany. Nawet centrolewicowi politycy, tacy jak były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, wyrażają nieprzychylne opinie.
Blair pisze w swoich wspomnieniach, że konwencja dotycząca uchodźców z 1951 roku, która zobowiązuje wszystkie państwa do przyjmowania tych, którzy uciekają przed przemocą lub prześladowaniami, doprowadziła do eksplozji wniosków o azyl.
Jak dodał Blair, porozumienie, które zostało stworzone w reakcji na horror II wojny światowej, zupełnie nie radzi sobie z poziomem migracji, jaki występuje w czasach współczesnych.
- Były to całkowicie zrozumiałe emocje w związku z horrorem, jakiego doświadczyli wówczas ludzie – napisał Blair, ale dodał, że kiedy Wielka Brytania stała się znana jako "stolica azylu w Europie", on sam doszedł do wniosku, że potrzebne jest ostrzejsze prawo dotyczące imigracji.
Ustalenie więc globalnego porozumienia w tej sprawie, zwłaszcza takiego, które będzie korzystniejsze dla uchodźców, nie jest sprawą prostą. – Problem migracji uderza w samo serce narodowej tożsamości – mówi Koser. – Żadne państwo nie odda kontroli w tej kwestii, podobnie jak nie oddałoby kontroli w kwestiach obronnych lub gospodarczych.
Z tych samych przyczyn wielu wątpi w to, że Komisja Europejska będzie w stanie osiągnąć swój cel, jakim jest ustalenie wspólnej polityki imigracyjnej do 2012 roku. Państwa należące do unii w różny sposób podchodzą do tego wyzwania. Na przykład Włochy osiągnęły porozumienie i zgodziły się przyjmować imigrantów z Libii. Francja jednostronnie wyrzuca Romów, którzy mają prawo zgodnie z przepisami unijnymi, by przebywać w tym kraju. Grecja oskarżana jest o wysyłanie nawet dzieci z powrotem przez granicę z Turcją, a Hiszpania zgodziła się na amnestię dla nielegalnych imigrantów.
W całej Unii kilka państw domaga się też zniesienia ograniczeń dotyczących imigrantów posiadających pewne umiejętności, zwłaszcza związane z finansami, IT, czy dziedzinami naukowymi. W zeszłym miesiącu brytyjscy liderzy biznesowi ostrzegli, że ograniczenie dotyczące liczby imigrantów spoza Unii Europejskiej jest przyczyną problemów w firmach, które próbują rekrutować najlepsze międzynarodowe talenty.
Jednak nawet ekonomiści przyznają, że poszczególne państwa muszą być też świadome zagrożeń związanych z usatysfakcjonowaniem firm i przedkładaniem tego nad interesy narodowe.
Jak zauważa Hugo Brady z Centre for European Reform, najpierw społeczeństwa muszą stać się wystarczająco silne, by poradzić sobie z nowymi przybyszami. – To nieuczciwe mówić, że firmy potrzebują imigrantów, a my wszyscy się starzejemy, więc będzie dobrze. Podkreślamy przy tym fakt, że możemy rozwiązać nasze demograficzne problemy z pomocą imigracji.
- Ignoruje to jednak fakt, że nasze społeczeństwa muszą być na to przygotowane. Byłbym sceptyczny co do tego, czy społeczeństwa mogą przyjąć imigrację na taką skalę, jaką sugeruje nasza demografia. 
- Sednem całej sprawy jest to, czy na przykład, społeczeństwo Szwecji jest silne na tyle, jak Stany Zjednoczone, by przyjąć dużą liczbę nowych mieszkańców.
- W Europie mamy bardzo wysoki poziom życia, który jest chroniony i strzeżony. Ale niestety duże, bogate państwa i społeczeństwa konserwatywne nie otwierają się chętnie na sporą liczbę osób przyjeżdżających i wyjeżdżających.
- Do pewnego stopnia to iluzja, że państwa mogą kontrolować imigrację. Tak naprawdę można nią tylko rozumnie zarządzać – mówi Brady, zauważając, że globalna migracja zmniejszyła się w czasach recesji.
Obecnie na  świecie jest 200 milionów migrantów, czyli w grupie tej jest jedna osoba na 36 ludzi i w sumie stanowią oni liczbę równą populacji Brazylii, która jest piątym, najbardziej zaludnionym krajem świata. Dla wielu liczba ta jest przerażająca, ale optymiści patrzą też na to inaczej – jedna osoba na 35 to tylko 3 procent, co oznacza, że 97 procent światowej populacji nie przemieszcza się. Można więc powiedzieć, że także w dyskusji na temat imigracji, szklanka jest w połowie pusta lub w połowie pełna.
Tłumaczenie: Onet.pl
(MK)

  • Drukuj