Wypowiedziałem się już na ten temat na flyfishing. oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania.....
Mimo sympatii dla głowacicy/ jako kilkuletni szczeniak widziałem prarodziców „polskiej głowatki” w Łopusznej, i nie było to stado, a kilka sztuk, podobnie jak „polskiego łososia”/ jest ona bezdyskusyjnie gatunkiem rodzimym TYLKO W CZADECZCE I CZARNEJ ORAWIE. Takie są fakty naukowe. To gatunek zlewni Morza Czarnego. Moim zdaniem powinien tak być klasyfikowany w naszym kraju. Nie wyklucza to jednak uzyskania pozwolenia na zarybianie nią pewnych wód. Kontrola jednak nad tym zarybianiem musi być i po to jest lista gatunków rodzimych i obcych. Konieczne są także badania nad interakcjami z rodzimymi gatunkami, w tym zagrożeniami rodzącymi się wobec troci wędrownej oraz łososia za sprawą pojawienia się gatunku, z którym się nie stykały .
Jeśli doprowadzimy do wyłomu w tej liście, to damy miecz do ręki hodowcom, mewkarzom itd...., którzy zapewnią zarybienia za szkody w rzece, czy innym akwenie i po problemie.
Tymczasem sztuczne zarybienia okazały się strzałem w oba kolana i na Świecie na gwałt się od nich odchodzi. ICES jednoznacznie rekomenduje odtwarzanie dzikich stad w oparciu o naturalny rozród, jako jedyną drogę do uratowania wielu gatunków ryb.
W Polsce wreszcie jest szansa powrotu łososia i troci w górne partie dorzecza Wisły i tu powinien iść wspólny wysiłek i wsparcie środowisk wędkarskich, a nie w rzucanie kłód pod nogi temu programowi i rozmienianie się na drobne... Jeśli głowacica znalazła odpowiednie warunki w wodach Dunajca i innych naszych rzek, to powinna się naturalne rozradzać. Natomiast sztuczne jej podtrzymywanie to tylko woda na młyn dotychczasowej żałosnej gospodarki zasobami rybnymi, której efekty widać, jak kraj długi i szeroki....... Moim zdaniem Dunajec, jako łowisko troci i łososia ma dożo większe szanse stać się super łowiskiem, niż jako łowisko sztucznie podtrzymywanej głowacicy, która w sobie właściwych dorzeczach ma się zdecydowanie lepiej…….
Nie trafiają do mnie argumenty, że przecież dorybiamy większość wód w naszym kraju. Daliśmy sobie wmówić, że tak być musi. To wygodniejsze, niż dbałość o zasoby naturalne i korzystanie z nich na poziomie nie przekraczającym zdolność do samoodtwarzania. Znakomita większość wędkarzy ma pretensje do rybaków, tymczasem sami identycznie jak oni, chcemy mieć ryby do łowienia, nie ważne, czy w zgodzie z naturą, czy nie….. a prowadzi to do tego samego smutnego finału. Rybacy są już na kroplówce… i tylko patrzeć, jak UE zakręci kranik. Walczmy o nasze dzikie ryby, póki jeszcze mamy o co….. nam o „kroplówkę” będzie zdecydowanie trudniej.