Janek dotyka bardzo istotnych kwestii. Dyskusje nad "wypuścić czy zabrać" trwają od dłuższego czasu na wielu forach. Osobiście nie jestem ortodoksyjnym zwolennikiem całkowitego "no kill", jednak jestem za bezwzględnym przestrzeganiem wypuszczania ryb z gatunków zagrożonych w danym łowisku. To dość trudne dla przeciętnego wędkarza, bo skąd ma wiedzieć, czy dany gatunek ma się dobrze, czy nie... Wystarczy jednak wsłuchać się w relacje i wspomnienia miłośników danej ryby, by wiedzieć w czym rzecz. Doskonały przykład to rzeki pstrągowe i ich główny mieszkaniec- pstrąg potokowy. Praktycznie wszystkie nasze rzeki są dziś puste w stosunku do stanu sprzed roku 2000. Dal nich milenium to był koniec świata. Szybki obieg informacji oraz wzrost zamożności społeczeństwa zaowocował "plagą" "pstrągarzy", którzy zapomnieli zastanowić się nad swoimi zachowaniami przeniesionymi z nad łowisk okoniowych, czy płociowych..... Najazdy takich osób na strumyki, w których żyło nieliczne stado pstrągów, gdyż tyle daje rade wykarmić taka rzeczka, kończyło się i nadal kończy, totalnym wyrybieniem. Nie pomogą żadne zarybienia przy tak bezmyślnych "użytkownikach".....
Problem dotyczy wielu gatunków ryb, szczególnie drapieżnych. Nie ma wód nie do przełowienia..... to tylko kwestia zaangażowanego tzw, nakładu połowowego.... 1000 wędek na 100 pstrągów to jasny obraz nikłych szans na przetrwanie tych ryb w danym cieku.....