Towarzystwo Przyjaciół Rzek
Iny i Gowienicy

Witamy, Gościu
Username: Password: Zapamiętaj mnie
Informacje znad rzek, ale nie o połowach

TEMAT: Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne

Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne 11 lata 7 miesiąc temu #5662

Kształtowanie przekroju podłużnego i poprzecznego koryta rzeki Sokola w km 0+000-8+200

Nie chciałbym się w tym temacie szczególnie rozpisywać chociaż nie wiem czy mi się uda bez przedstawienia co poniektórych szczegółów. W tym tygodniu odbył się odbiór tych robót, który sprawę definitywnie zakończył. Popatrzcie na zdjęcia i zapoznajcie się z małą częścią tego co w obronie Sokoli było zrobione. Takiego wykonania prac, jak na przedstawionych zdjęciach, w aspekcie faktycznych potrzeb mieszkańców wioski Sokolniki i rolnictwa na tamtych terenach, człowiek rozsądny i znający problematykę poprawy stosunków wodnych , mający jednocześnie na uwadze dobro środowiska, nigdy nie zrozumie.




Skarpowane brzegi obsiane trawką oraz wycięte krzaki i drzewa. Zdjęcia odcinka w obszarze objętym ochroną Natura 2000.




Po co i w jakim konkretnym celu zadano sobie tyle trudu aby tak okaleczyć, mało powiedziane, totalnie zdegradować leśny około dwu i pół kilometrowy bieg strugi, podchowalnika pstrągów i troci?


Dla porównania parę fotografii przed zniszczenie i po. Zobaczcie jak zmienił się strumień i okolica. Kadrowanie pokrywa się w stu procentach.






A teraz najlepsze. Pokazałem wam jak zrujnowano bez specjalnej potrzeby (chyba po to aby wykonać jakieś plany, lub podeprzeć sens istnienia zleconego wcześniej projektu) leśny odcinek a pozostawiono łąkowy (w ramach tego samego zadania i przeznaczonych na ten cel pieniędzy) na którym może zabrzmi to dziwnie, ale przyjazna konserwacja raczej by nie zaszkodziła (mam na myśli taką jak dwa lata temu na Pęzince pod nadzorem OT Stargard i naszym). Efekt tych prac zwielokrotniłoby obsadzenie brzegów rzeki krzakami i drzewami aby ograniczyć występowanie ekspansywnej trzciny. Oczywiście przydałyby się jakieś deflektory i małe prożki w nurcie wykonane z naturalnych materiałów.


Sokola w zimowej scenerii



i latem już po wykonaniu robót. Widzicie różnicę. Zakpiono sobie nie tylko z nas podatników, ale także z wnioskujących rolników z Sokolnik. Oni na pewno nie odczują skutków tych prac. Sytuacja jak w filmach Stanisława Barei.




Jak za PRL-u ze strugi aż do Białunia zrobiono zwyczajny rów, którego jedynym teraz celem istnienia jest odwadnianie terenu.
Nie użyłem przyimka melioracyjny ponieważ w tym przypadku zupełnie nie pasuje. Jak wiemy melioracja to ulepszenie, poprawianie. Nawet nie pasuje słowo kanał irygacyjny gdyż jego funkcją jest nawadnianie terenów, umożliwienie wegetacji – danie życia. Ile istnień zabiła zmiana tego biotopu ile gatunków straciło swoje siedliska, ilu im je ograniczono. I dotyczy to nie tylko flory i fauny wodnej.
Czy w przyszłości, tak jak na wielu małych strugach dojdzie do sytuacji, że rolnicy zaczną budować z worków z piaskiem nielegalne piętrzenia w celu umożliwienia sobie nawadniania upraw. W imię czego wykonano te prace? Przez kilka hektarów, podmokłych okresowo łąk rzekę zamieniono w socjalistyczny rów. Gierkowski twór, dawny ideał „piękna” i „funkcjonalności”, kiedy to osuszano całe połacie kraju aby ludziom żyło się dostatniej a
Polska rosła w siłę, który udało się przemycić w dwudziesty pierwszy wiek mentalnym oligofrenikom o świadomości ludzi z tamtej epoki.
Jak to się ma do Ramowej Dyrektyw Wodnej do Prawa Wodnego, do Unijnej Doktryny Zrównoważonego Rozwoju. Pytam się Was panowie ze zmiuw-wów, starostw i gmin? Co wy na to panowie rolnicy, których szczegółówka leży odłogiem? Nie pora najpierw zadbać o własne rowy melioracyjne, o poniemiecki czy nawet popegeerowski zamulony i poprzerywany system drenażu. Czy nie widzicie potrzeby położenia nowej sieci odwadniającej na swoich polach, oczyszczenia zarośniętych i zamulonych rowów ? W wielu przypadkach ograniczyłoby to roboty w ciekach naturalnych. Gdyby przyszło Wam płacić za melioracje podstawowe jest więcej niż pewne, iż wolelibyście dobrze ogarnąć szczegółówkę na swoim areale. Łatwo doić Państwo jak krowę, przecież mi się w ramach potrzeb, jak za przysłowiowej komuny należy. Bez wyrzutów sumienia bo zgodnie z obowiązującym prawem jak ponad dwadzieścia lat temu. Niestety, pomimo transformacji ustrojowej ten system nadal funkcjonuje. Członkostwo Polski w Unii to w Ich przypadku życie jak za czasów realnego socjalizmu z jego zaletami z pominięciem wszystkich wad. Dotacje, KRUS, darmowe melioracje, zasiłki w czasie wystąpienia klęsk żywiołowych.
Czyż nie za bardzo dba się o tę grupę społeczną, nie za dużo przywilejów za nasze pieniądze? Niech by to przekładało się chociaż na cenę żywności. Jeżeli do tego stopnia Unia i Państwo ingeruje w opłacalność produkcji rolniczej, powinno równie skutecznie ingerować w ceny żywności i zastosować tzw. ceny administrowane.

W przetargu na wspomnianą odbudowę brało udział 21 firm. Wygrał Zakład Usług Technicznych z Gryfic. Jako ciekawostkę podam, że przy obecnym kryzysie i braku zadań w innych branżach gospodarki, zniszczyć nasze rzeki pchają się wykonawcy np. z Poznania, Sierpc czy nawet Krakowa. Zagłada w postaci totalnego pogorszenia stanu ekologicznego Sokoli kosztowała podatników, brutto 427.828,48. Wywalono około pół miliona złotych na zadanie, którego realizacja w takim zakresie jak je zrobiono, nie spełni oczekiwań rolników z Sokolnik. W dużym skrócie powiem, że o „meliorację” wnioskowało kilkunastu rolników z Sokolnik i Białunia. Część z nich to ludzie zajmujący się działalnością pozarolniczą a ziemię zakupili w minimalnej wielkości tylko po to aby być płatnikami składek KRUS zamiast ZUS. Inni to tacy, którzy budując piwnicę na składowanie ziemniaków w bezpośrednim (kilkunastometrowym) sąsiedztwie od rzeki dziwili się potem, że podsiąka w niej woda. „Najmądrzejszy” w swoich wywodach był wiejski cwaniak, który zaorał terasę zalewową i zasiał na niej oziminę, chociaż jak mówił „kiedyś za mojego ojca zawsze tam była łąka”.



Kto wie jaka jest różnica w dopłatach pomiędzy hektarem ziemi ornej a użytkiem zielonym zrozumie dlaczego tak określiłem tego kmiota.


Ten sam teren w szerszej perspektywie. Górna fotografia - obszar gruntów w kierunku Białunia, dolna - widok na Sokolniki.



Spójrzcie na łąki na lewym brzegu, widać, że nie są intensywnie eksploatowane. Czy takie ich użytkowanie wymagało aż przebudowy koryta rzeki. Nie pomyliłem się. Przebudowy nie odbudowy.
A jak pogodzić osuszenie gruntów z istnieniem oddalonej o kilkaset metrów od rzeki, założonej, częściowo w niecce, a w większości poza nią, plantacji olszy białoruskiej, którą cechują duże wymagania odnośnie wilgoci w gruncie. Jej właściciel stwierdził z żalem, że nie istnieje już taki pakiet rolno środowiskowy i nie może obsadzić olchą pozostałych łąk.



Ten sam rolnik zastanawiał się również nad pakietem ptasim tylko, że już dawno minął czas na złożenie wniosków.

Zauważyłem również, że w tej grupie zawodowej nie brakuje takich jej przedstawicieli, którzy potrafią pozostawić na zmarnowanie plony w polu. Co powiecie o hektarze nie wykopanych nad Sokolą buraków cukrowych. I na pewno bliskość rzeki nie była tego powodem.

Grudzień 2010 r.


Niech gniją. Te wszystkie przykłady świadczą tylko o tym, że dla wielu rolników liczy się głównie dopłata. Zresztą w dziwnym przypływie szczerości jeden z nich, właściciel „buraczanego” gruntu ze zdjęcia, sam się do tego przyznał. To tylko kilka przykładów ale można by je mnożyć w nieskończoność.
Dlaczego za cwaniactwo wielu chłopów ma płacić szary podatnik? Dlaczego tak dba się jak już wspomniałem o tę grupę zawodową dotując, meliorując, pozostawiając niskie ubezpieczenia, przejmując w jakimś zakresie pokrycie kosztów klęsk żywiołowych zarówno tych nieubezpieczony jak i ubezpieczonych. Natomiast nikt nie przejmuje się bankructwem małych i średnich firm, dlaczego państwo nie jest wtedy takie opiekuńcze. Rok kuroniówki i pozbywa się problemu.
W listopadzie 2010 r. kiedy w Stargardzie zalana była ulica Drzymały i dwie drogi po za miastem a na wszystkich ciekach w naszym powiecie występowały bardzo wysokie stany wód przeszedłem Sokolę od ujścia do Sokolnik. Woda stała tylko na terasie zalewowej rolnika, nazywam Go oszustem od oziminy oraz na dwóch koplach innego z miejscowości Białuń. Zresztą pan z Białunia, stwierdził, że okresowe podtopienia tych miejsc nie mają wpływu na Jego działalność rolniczą. Pismo z prośbą o meliorację cieku, podpisał tylko dlatego, że głupio było mu wyłamać się w swoim środowisku. Oczywiście nie twierdzę, że nie znalazłby się jeden czy dwóch poszkodowanych rolników którym taki poziom wód gruntowych przeszkadza w działalności. Ale z tego co wiem problem podtopień obejmuje tylko łąki a zakres robót obecnie wykonanych na rzece nie wyeliminuje go, o czym za chwilę. Po drugie istnieją obecnie techniczne możliwości wjechania odpowiednim sprzętem na podmokłe użytki zielone w celu wykonania zabiegów agrotechnicznych. Jak rolnikowi nie opłaca się zakup specjalistycznego sprzętu znaczy, że areał dotknięty żywiołem jest za mały. Skoro tak, czy zysk z jednego więcej pokosu trawy zrównoważy straty w środowisku ?
Podsumowując, czy jest sens niszczyć rzeki by ratować przed podtopieniami użytki zielone leżące w terasie zalewowej. Przecież daje to później efekt w postaci powodzi w rzece głównych. Natomiast woda stojącą na polach to najczęściej efekt zaniedbanych urządzeń melioracji szcegółowej i budowy geologicznej powierzchniowych warstw litosfery. W przypadku gruntów ornych w pobliżu Białunia a oddalonych od Sokoli o kilkaset metrów problem z ich odwodnieniem zaczął się w momencie zasypania istniejącego tam kiedyś rowu melioracyjnego odbierającego wodę z drenarki poniemieckiej i zastąpienie tego systemu źle położonym przez PGR podziemnym rurociągiem.


To jest to miejsce.

Kiedyś przed pegeerowską „modernizacją” pokazany nieużytek był ziemią orną. Wnioskujący o meliorację Sokoli liczyli, że ona coś zmieni. Minie rok dwa i jestem pewny, że ten stan będzie trwał. Za ten czas, wrócę do tematu aby pokazać wszystkim pracownikom ZZMiUW, że zniszczenie tego prawobrzeżnego dopływu Krąpieli minęło się z celem jaki planowano osiągnąć. Gdyby melioranci tak dogłębnie interesowali się tymi sprawami wiele prac miałoby inny zakres lub okazałyby się zbędnych.
Wykażę, że kople w Białuniu w czasie wysokich wód dalej będą zalewane a opisane pole oziminy na zaoranej łące w Sokolnikach podtapiane. Myślenie o użytkach zielonych położonych na terasie zalewowej rzek w aspekcie zapobiegania ich podtopieniom , wiąże się nierozerwalnie ze świadomym sprowadzeniem przez urzędników marszałka niebezpieczeństwa na tereny zagrożone wystąpieniem ryzyka powodzi włącznie z utratą dobytku a nawet życia osób tam mieszkających. Pytam się, kto jest ważniejszy życie i dobytek ludzki i dobro natury czy interes wąskiej grupy społecznej która uwzględniając w swoich działaniach istnienie ekstremalnych warunków pogodowych nic nie utraci co najwyżej mniej zyska.
A tak na marginesie skoro już państwo musi tak ochoczo finansować utrzymanie urządzeń melioracji podstawowej czy nie lepiej zmienić ustawy oraz rozporządzenia i zamiast odbudowy koryt rzek i potoków nie pomóc w odbudowie urządzeń melioracyjnych na polach rolników, ograniczając się przy tym tylko do koniecznych robót utrzymaniowych na ciekach naturalnych. Po paru latach w końcowym rozrachunku mogłoby się to okazać rozwiązaniem tańszym, zarazem korzystnym dla ekosystemu. Oczywiście pomóc to nie znaczy przenieść na swoje barki cały ciężaru koniecznych robót.
O tym, że moja ocena sytuacji może być słuszna świadczą poniższe zdjęcia wykonane na ziemi ornej jak się nie mylę rolnika niemieckiego (na pewno obcokrajowca) w 2010 kiedy nasycenie wodą gruntu i stany wód były bardzo wysokie.


U góry najbardziej mokre miejsce jaki udało mi się tam znaleźć po wykonaniu prac drenarskich we wcześniejszych latach. Teren ten graniczy z rzeką Sokolą.

W czasie spotkań nie raz prosiliśmy kierownictwo i pracowników ZZMiUW o wcześniejsze informowania nas odnośnie składanych wniosków w temacie wykonania robót melioracyjnych. Być może uniknęlibyśmy wielu z nich lub znacznie ograniczyli za obopólną zgodą ich zakres. Przyniosłoby to oszczędności w budżecie państwa z korzyścią dla ekosystemu. Ciśnie się na usta pytanie, dlaczego nie daje nam się możliwości spotkań i rozmów z wnioskodawcami? Taki sposób postępowania doprowadza do sytuacji, że perpetuum mobile któremu na imię przerób kasy, kręci się na dobre. Sorry, żeby to jeszcze kręciło się na zmiany w kierunku dobrego. To trwa dla samej idei trwania i tak szczerze mówiąc decydenci w samorządach ze zmiuw-em na czele maja chyba w nosie jakie z tego korzyści odniosą rolnicy czy jakie szkody poniesie środowisko. Właśnie przypadek Sokoli jest modelowym przykładem takiego sposobu myślenia i działania.
Przyujściowy kilkuset metrowy odcinek tej rzeczki leży w obszarze Natura 2000 i Dyrektorzy ZZMiUW doskonale zdawali sobie sprawę jak nam i PZW zależy na tym aby jej nie zniszczyć. Niestety planowane wykonanie robót zgodnie z przedstawionym w 2010 r. przez Zarząd projektem właśnie z tym się wiązało. W sierpniu 2010 r. zostaliśmy dopuszczeni przez starostwo do postępowania administracyjnego o uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego na odbudowe rzeki Sokola. Wtedy ani urzędnicy ani my nie zdawaliśmy sobie sprawy, że zgodnie z obowiązującym prawem nie możemy być stroną na rozprawach wodno prawnych. Nie wierząc w zapewnienia, że to tylko większa konserwacja (jak widać słusznie), w tej niewiedzy zaskarżyliśmy pozytywną dla ZZMiUW decyzję starosty sankcjonującą barbarzyński projekt. Ten ruch przeciągnął agonię Sokoli o półtora roku. Co dziwne nikt z urzędników różnych instytucji w Zachodniopomorskim jak i w Warszawie nie zauważył, że w powyższym przypadku nie mamy prawa być stroną postępowania i odwoływać się od wydanej decyzji. Problemu nie zauważył i sprawy nie chciał załatwić RZGW Szczecin. Odesłał ją do KZGW w Warszawie. Warszawa „zrobiła zwrotkę” do RZGW Szczecin. RZGW Szczecin ponownie odesłał sprawę do KZGW tłumacząc, że nie może być strona w postępowaniu w którym jest uczestnikiem. Dopiero wtedy sprawę przejął RZGW Poznań i właśnie ta instytucja dopatrzyła się całego uchybienia. Śmieszne ale prawdziwe. Niestety Poznań, zresztą nie mogło być inaczej, nie rozpatrzył merytorycznych argumentów poruszonych w naszym odwołaniu tylko zbadał sprawę pod względem formalno-prawnym. Efekt tego wszystkiego zobaczyliście na zdjęciach.
Taki wykonanie robót wygląda na swoistą zemstę meliorantów .
Jedyne co można było wtedy zrobić, jednak na wcześniejszym etapie, to odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego od decyzji Wójta Gminy Stara Dąbrowa dotyczącej umorzenia postępowania o środowiskowych uwarunkowaniach dla planowanego przedsięwzięcia potencjalnie znacząco oddziaływującego na obszar Natura 2000.
Poniżej dla ciekawych treść odwołania .









Przez tę sprawę straciłem zupełnie zaufania do Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Musimy domagać się na piśmie wszelkich uzgodnień jeżeli takowe będą miały miejsce w przyszłości. Nic na słowo.
I jeszcze jedna wiadomość. Przetarg na wykonanie robót konserwacyjnych na Inie powyżej Stargardu wygrała firma która zniszczyła Sokolę. Czy mamy prawo obawiać się o LIFE’owskie drzewka? Czas pokaże.

Miało być krótko a wyszło uuu, u.

Wkrótce opiszę dalszy ciąg sprawy zatrucia Krąpieli i obawy coraz bardziej nasilające się w związku z realizacją „Budowy niebieskiego korytarza ekologicznego wzdłuż doliny rzeki Iny i jej dopływów”

Krzysztof Filocha
„Nie ma granic tego, co można osiągnąć, jeśli się nie dba komu zostanie przypisana zasługa”
Ostatnio zmieniany: 10 lata 11 miesiąc temu przez .
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): Artur Furdyna

Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne 11 lata 7 miesiąc temu #5666

Dlaczego szczególnie teraz winniśmy starać się o ograniczenie prac konserwacyjnych czy szkodliwych inwestycji melioracyjnych na górnej Inie i dopływach. Naturalne koryto rzeki o odpowiedniej dynamice przepływu z charakterystycznym dla procesów fluwialnych wyerodowanym brzegiem i dnem oraz terasą zalewową w parze z właściwą dla danego biotopu szatą roślinną i naturalnymi przeszkodami w nurcie w postaci zalegających głazów pni drzew czy gałęzi stanowi nie tylko zabezpieczenie przeciwpowodziowe dla zagrożonych terenów zurbanizowanych położonych poniżej tak jak Stargard czy Goleniów ale również lepiej sobie radzi ze ściekami. Ostatnimi laty stały się one plagą naszego dorzecza. Moim zdaniem gorszą od kłusownictwa. Oczyszczalnie z premedytacją pod osłoną nocy odprowadzają je do wód a i awarie przepompowni zdarzają się zbyt często. Oczywiście staramy się walczyć z tym problemem w każdy możliwy sposób ale gdy już taki zrzut nastąpi taki ciek mający bardzo duże możliwości samooczyszczania łatwiej sobie z zatruciem poradzi zmniejszając strefę jego szkodliwego oddziaływania.
W tym roku pomimo , że z ZZMiUW mamy podpisane porozumienie, jesteśmy ignorowani przez Oddziały Terenowe i pomijani w konsultacjach. Zauważają nas w LIFE+
Niestety sposób realizacji tego projektu coraz mniej mi się podoba.
Musimy wrócić do dialogu. Jeśli ZZMiUW nie zacznie w ramach porozumienia widzieć w nas partnerów jak to miało kiedyś miejsce, będziemy musieli wypracować inną taktykę i wyznaczyć nowe metody działania.
Dlaczego piszę o powrocie do współpracy lub zmianie sposobu załatwiania żywotnych interesów naszego Towarzystwa. Ma to związek z obecnością Polski w Unii. Kiedyś liczyliśmy na jej przepisy i to, że będą w Polsce respektowane. Że zmieni się mentalność i świadomość klasy politycznej i włodarzy w samorządach. Zaczną inaczej traktować społeczeństwo i potrzeby różnych grup. Że ludzie decydujący o wydawaniu kasy będą ją traktowali jakby miała wyjść z ich własnych kieszeni.
Okazało się to mrzonką. Wierząc w to byłem zbytnim idealistą lub po prostu głupcem. Unia Europejska w obecnym kształcie padnie, jest więcej niż pewne, to tylko kwestia czasu. Ale do tego momentu dotacje w ramach PROW na melioracje czy w wielu przypadkach na inwestycje takie jak sieci kanalizacyjne czy oczyszczalnie ścieków, wykończą nasze rzeki. Ta druga część zdania brzmi jak paradoks jednak jest w tym dużo prawdy. Teraz nie mogę, lecz w stosownym czasie do tego powrócę. Lecz najpierw w tej sprawie wykażą się stosowne organy państwa.
Mam wrażenie, że pomimo kryzysu, sami za dużo kasy wypracowujemy jak też i dostajemy z Unii. Dlaczego tak sądzę? Bo chyba z tego przybytku nie potrafimy jej racjonalnie wydawać. Nie stworzyliśmy systemu który blokowałby jej napływ w niepowołane i niegospodarne ręce. Nastawione bardziej na przerób a przy okazji prywatny zysk niż wykorzystanie dla osiągnięcia wymiernych w maksymalnym stopniu dla określonych zadań wyników.
Początek był dobry. W 1989 r. upadła demokracja ludowa. Zaczęto umiejętnie liczyć i wydawać środki. W przypadku nas najbardziej interesującym czyli czystości wód, nastąpiła wyraźna poprawa. Budowano nowe i modernizowano stare oczyszczalnie ścieków, kanalizowano wioski. Stawało się normalnie. Upadek rolnictwa też miał swój wpływ na pozytywne zmiany ale to akurat nie było dobre. Uważam, że przestrzegając zasady dobrych praktyk rolnych, nawet intensywny sposób uprawy nie musi negatywnie wpływać na środowisko.
Najgorsze nastąpiło po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Wtedy kanalizacja ruszyła pełną parą. Samorządy chciały się wykazać, zyskać u wyborców a i same zarobić. Sieć się poszerzała coraz więcej małych miejscowości i wiosek przyłączano nie modernizując istniejących oczyszczalni. W końcu ile mogły one przerobić. Te obiekty w Stargardzie, Choszcznie czy Reczu to ruina. Oczyszczony ściek każdego z nich nie spełnia norm narzuconych przez pozwolenie wodno-prawne Dziwnym trafem pierwsze inwestycje szły zawsze tam gdzie w pobliżu nie było naturalnego odbiornika ścieków rzeki, rzadziej jeziora. Domyślacie się dlaczego. Większość gospodarstw domowych korzystała z tanich w utrzymaniu imhoff ‘ów, ścieki z pojedynczych zabudowań trafiały bezpośrednio do rzeki czy przez tzw. ślepe szamba i grunt i nikt tego nie zauważał. I powiem więcej, „dobry” ściek użyźniał wodę. Sprzyjało to rozwojowi różnego rodzaju organizmów stanowiącego pokarm ryb. Zarządy Melioracji nie miały zbyt dużo kasy i rzeki płynęły naturalnie i jakoś sobie z tym problemem radziły. Dlatego niestety tam gdzie były tylko szamba lub ich w ogóle nie było kanalizacja poszła pierwsza. Najważniejszym powodem była cena wywozu nieczystości. I tak ten stan rzeczy wbrew logice, jest postrzegany do chwili obecnej. Oczywiście naszej logice.
O miejscowościach nadrzecznych dalej nikt nie myśli a problem się pogłębia. Ludzie przeprowadzają się na wioski. W każdym domu wanna prysznic i przyłączenie do starych imhoffów. I najgorsza rzecz z którą teraz próbujemy wyeliminować to podłączenie burzówki do sieci sanitarnej osadników i z drugiej strony sanitariatów do burzówki.
Inaczej wygląda sprawa z rolnictwem. "Wielcy" panowie czy inni mający dobre informacje o mających nastąpić zmianach kupowali łąki, grunty pod orzechy, olsze białoruską, nawet ziemię orną. Raptownie rolnictwo zaczęło się opłacać nawet mieszczuchom. Trzeba było w stosownym terminie wykonywać zabiegi agrotechniczne a warunki nie zawsze na to pozwalały a kasa mogła uciec.A najęci rolnicy nie chcieli "pomagać" w takich warunkach. No i lawinowo ruszyły wnioski o melioracje. Do tego momentu nikomu nie przeszkadzało że ogromne połacie leżały ugorem. Znam paru takich miezy innymi z UM w Stargardzie , którzy są posiadaczami łąk nad Iną w naturze 2000.
Jak zwyczajni rolnicy domagali się "poprawienia stosunków wodnych" można było ich zbywać bo mimo wszystko potrzeby są większe niż fundusze Zarządów Melioracji i realizować zadania w miarę możliwości. Ale gdy nasz lokalny moloch rolniczy ruszył do sądy i nastąpiła groźba wypłaty bagatelka ponad trzymilionowego odszkodowania plus odsetki Zarząd otrzymując większą kasę zaczął realizować konserwację Iny powyżej Stargardu (drugi rok z rzędu) i dolnej Krąpieli (nie zapominając o odcinku środkowym jak i górnym). Z tym górnym odcinkiem Krąpieli to w ogóle dziwna sprawa.
Tajemnica poliszynela jest, a słuchy chodzą w różnych instytucjach, że jak „odejdzie” główny prezes molocha to prawdopodobnie Jego następcy ustawią produkcję rolniczą tylko na zboża, kukurydzę i buraki. Faktycznie przy odpowiednim rozegraniu może się to okazać dla nich bardziej opłacalne.
A wtedy się dopiero zacznie. Nie będzie szczęśliwego końca problemów. Jeżeli ktoś uważa, że łąki molocha obejmujące dużą część dorzecza Iny nie będą mu już potrzebne jest w dużym błędzie. Póki będą dotacje unijne, Oni z tych gruntów nigdy nie zrezygnują. Więcej, zaorzą je i zasieją. Nie będą mogli? Niemozliwe? Z tą firmą wszystko jest możliwe. Przecież dopłata za hektar gruntów ornych jest nieporównywalnie wyższa niż za hektar użytków zielonych. Bez plonów nie będzie zysków, będą wołać, że ich zalewa i tracą zbiory. Będzie jeszcze gorzej jak skończą się dotacje dla rolników, jest kryzys, może tak się zdarzyć. Znikną dopłaty bezpośrednie , prysną też w sferze obsługi rolnictwa i wrócimy do punktu wyjścia. Tylko, że ten punkt wyjścia w ramach obowiązujących ustaw okaże się być punktem bez wyjścia.
Ciekawe ile podatnik za wszystko zapłaci zanim ktoś się ogarnie?

Pozdrawiam.
Krzysztof Filocha
„Nie ma granic tego, co można osiągnąć, jeśli się nie dba komu zostanie przypisana zasługa”
Ostatnio zmieniany: 11 lata 7 miesiąc temu przez Krzysztof Filocha.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Za tę wiadomość podziękował(a): Artur Furdyna

Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne 11 lata 7 miesiąc temu #5667

  • Artur Furdyna
  • Artur Furdyna Avatar
  • Offline
  • Prezes TPRIiG
  • Posty: 1483
  • Thank you received: 179
  • Oklaski: 109
Krzysiek dość szczegółowo pokazał wycinek problemów, z jakimi na co dzień się spotykamy. Kiedy zaczynaliśmy interesować się naszymi rzekami, za główny problem postrzegaliśmy kłusownictwo. Dziś, patrząc na to co bezmyślność pewnych grup, inwestorów i urzędników zobowiązanych stać na straży zarówno interesów społecznych, jak i zachowania dziedzictwa przyrodniczego dla przyszłych pokoleń- Konstytucja RP- śmiem twierdzić, że kłusownictwo to tylko mały wtręt do ogólnej degradacji środowiska naturalnego dla nabicia kasy wąskiej grupy "uprzywilejowanych" kosztem całego społeczeństwa.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne 11 lata 7 miesiąc temu #5668

  • Krzysztof Dmyszewicz
  • Krzysztof Dmyszewicz Avatar
Najpierw uporządkowanie prawa, a później pieniądze. U nas jakoś tak dziwnie się stało... że środki unijne idą na programy sprzeczne w czasie i przestrzeni... Przydałaby się jakaś koordynacja rolnictwa, leśnictwa, zarządzniem zasobami wód powierzchniowych i podziemnych, zagospodarowaniem przestrzennym. Jeden program geoinformacyjny dla urzędników i obywateli, z zanaczonymi obszarami o różnym przeznaczeniu.

Myślę, że na taki program państwo musiałoby wydać ok. 500 tys. złotych i mielibyśmy wspólną platformę informacyjną dla wszystkich z różnym zakresem uprawnień użytkowników. Technologia w zasięgu ręki, tylko niestety jakby nikt nie dostrzegał jej możliwości.

Klikalibyśmy sobie na przycisk "Pokaż inwestycje" i zaznaczali kategorie "Melioracje" - do tego jeszcze odhaczenie "ptaszka" przy checkboxie czy mają się wyświetlać tylko inwestycje przyszłe, w trakcie realizacji czy wykonane. I już. To by było społeczeństwo prawdziwie informacyjne.

Wspaniała byłaby funkcja modelowania fal powodziowych z zadaniem parametrów przepływu przed i po inwestycji dla całych dorzeczy. Wtedy szybko by się okazało, że udrożnienie komuś śródpolnego rowu, powoduje zwiększoną falę powodziową w rzece głównej. W taki sposób ludzie szybko potrafiliby robić analizy, jakie są konsekwencje i koszty ogólnospołeczne takich czy innych inwestycji. Dziś bez takiej platformy informacyjnej GIS, melioranci mogą pomóc, ale nie koniecznie w skali całych dorzeczy. A dorzecze bardziej niż mieszkanie powinno być przeciwstawione zasadzie "Wolnoć Tomku w swoim domku" - bo tutaj naczynia są połączone.


Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne 11 lata 7 miesiąc temu #5669

  • Adam Ratajczyk
  • Adam Ratajczyk Avatar
Prace melioranckie na wałach poniżej mostu komorowskiego(betonowego) idą pełną parą, w środek wału wlewany jest beton:ohmy: :blink: (podobno nowa technologia)! prace zaczęły się kilka dni temu a już posunęli się od mostu w dół jakieś 500m.
Poniżej kilka fotek.















Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Ingerencje w rzeki. Regulacje, utrzymania i inne 11 lata 7 miesiąc temu #5670

Betonem to jest cała ta robota. Pięknie wyciągają kasę z budżetu, ciekawe co to ma niby dać... Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł wydrukowany w Agorze, ale pochodzący z Gazety Polskiej. W sumie po tym źródle nie spodziewałem się niczego dobrego, ale przeczytałem zdanie po którym mnie zatkało. Rzecz o dolinie Rozpudy, po wygranym przez ekologów sporze : "...przyroda niszczeje pozostawiona sama sobie"
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Nasi Sponsorzy

Copyright © Towarzystwo Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy 2024
Wdrożenie strony: Jacek Nadolny w oparciu o CMS Joomla

Strona zbudowana w oparciu o szablon
TFJ Green - Joomla 3 Templates