Smolty tez przebywają w wodzie słodkiej dwa lata, tyle, ze ich pobyt jest "pod parasolem" medykamentów, chemii i fizyki nawet, bo woda jest sterylizowana, miedzy innymi promieniowaniem UV. W ten sposób , podobnie zresztą jak i u ludzi, przeżywa prawie wszystko, tyle, że "wsparcie" potrzebne jest do końca. To jedna z głównych dróg wzrostu zachorowalności. Poza tym czynniki chorobotwórcze wystawiane stale na różne "stresy" antybiotykowe i inne, też nie stoją w miejscu, tylko mutują, bo tez chcą trwać. Człowiek, w swym zadufaniu, działa jak "super katalizator" dla tych zmian. Efekty widać wszędzie, tylko "co" tą galopadę ewolucyjną przetrwa, trudno powiedzieć. JA wolałbym, by wszystko przyhamowało i znormalniało. Tylko naturalne tarło i naturalny rozwój w całych dorzeczach daje szanse na zachowanie dzikich gatunków ryb i do tego trzeba dążyć. Piszesz o "urojonych" wizjach Natury. Nie przesadzajmy, są ludzie, którzy też rozumieją przyrodę. Z tym, że rzeki, jako szczególnie nam bliskie, mogą widzieć inaczej. Czy pełniej, trudno nam, z subiektywnym spojrzeniem, ocenić. Tym niemniej trzeba przyznać, że znawcy środowiska wód w Polsce jakoś nie mają zbyt silnej pozycji w naukowym światku. Niektórzy widzą, niestety, w rybach, to co większość- mięso.