Temat dotyczy Agrofirmy Witkowo.
uwaga.onet.pl/16618,news,,zanieczyszczaj...owisko,reportaz.html
(niestety musicie skopiować cały adres w wyszukiwarkę, nie wiem dlaczego z url mi nie wychodzi:(
Reportaż ukaże się 12.03.2009 r. w Uwadze na TVN. Spółdzielnia ta wyciąga od państwa potężne pieniądze i wywiera ogromną presję na urzędy i firmy państwowe, a w zeszłym roku domagała się 3,2 mln złotych odszkodowania za zalane łąki i 120 ha gruntów ornych. Co gorsze zapowiada walkę o wysokie kwoty w przyszłości w przypadku wylewania wód powodziowych na ich terenach przed i poniżej Stargardu. Naturalne terasy zalewowe ratujące domy i mienie mieszkańców Stargardu, Goleniowa i poniższych miejscowości w biegu rzeki chcą wykorzystać do zarabiania ogromnych pieniędzy tylko dlatego, że przez czyjąś głupotę w rządzie, stali się właścicielami tych gruntów. Pieniędzy niewspółmiernych do strat spowodowanych skróconym okresem wegetacji. Polityka ta oparta jest na kłamstwie, ponieważ w czasie rozmów z pracownikami S.A. Witkowo wyszło, że zeszłoroczna powódź nie miała negatywnego wpływu na zbiory siana a wprost przeciwnie. Żałuje tylko, że nie sprawdziłem jak wyglądały pola rzepaku w czasie kwitnienia, przylegle do Krąpieli w jej przyujściowym odcinku, których obszar to wspomniane 120 ha. Nadmienię, że 2/3 swojego budżetu OT Stargard ZMiUW przeznaczył na utrzymanie "prawidłowych" stosunków wodnych w granicach obszaru Agrofirmy, na obsługę pomp, utrzymanie i konserwację rowów, i Kanału Rzeplińskiego . Do tego firma ta jest jednym z większych trucicieli w Powiecie Stargardzkim. Ich areały rolne zajmują ogromną część dorzecza Iny. Przede wszystkim nawożenie ich łąk powoduje zarastanie rzeki a z tego, co widać po zapowiedzi dotyczącej reportażu gnojowica i krew z ubojni rozlewana jest poza okresem wegetacji na zmarzniętą ziemię. Spływa do rowów i niszczy nasze rzeki i siedliska przyrodnicze. Takie działanie jest sprzeczne z art. 20 Ustawy o nawozach i nawożeniu z dnia 10.07.2007 r. oraz zasadami dobrych praktyk rolniczych, które zabraniają stosowania tych środków od 01.11 do końca lutego.W tamtym roku byłem świadkiem rozrzucania obornika i lania gnojowicy akurat przed pierwszym marca, ale wtedy o tym nie wiedziałem. Wiedzę na temat nawożeń zdobyłem miesiąc później jak przyłapałem pracowników tej firmy w czasie rozsiewania saletry amonowej bezpośrednio do rzeki co było związane z brakiem zachowania przepisowych odległości 20 m od cieków płynących w czasie nawożenia mechanicznego. Fakt ten zgłosiłem wtedy na policję.

Droga biegnie przy samej rzece, traktorzyści przy nawracaniu nie wyłączali rozrzutników i wiązka saletry lądowała bezpośrednio w wodzie.
Powiem tylko, że brygadzista nadzorujący te prace był dotkliwie ukarany przez kierownictwo.
Ale nie za to, że pracownicy pod jego nadzorem działali na szkodą środowiska naturalnego, w tym przypadku wód powierzchniowych, tylko za marnowanie nawozu. Dlatego nie dziwię się, że nikomu tam nie przeszkadzało wylewanie nadmiaru nic nie wartej gnojowicy i ścieków poubojowych bezpośrednio na zamarznięte pola.
Już niedługo w ramach konsultacji w sprawach jak to się mówi utrzymania prawidłowych stosunków wodnych będziemy mieli z nimi do czynienia.
Zobaczymy jak wymuszając prace melioracyjne będą pięknie to tłumaczyć koniecznością produkcji ekologicznej żywności.